BIEGI TERENOWE

🗓 Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich [DFBG] 2024 – niespodziewany ultra trail

Udostępnij:

Lądek Zdrój, Ziemia Kłodzka – 20.07.2024

Fot. Tomasz Wysocki

Nadal nie dowierzam, że to się wydarzyło naprawdę – pierwszy ultra trail w życiu za mną! W kultowym już Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich (DFBG), wystartowałam na trasie Złotego Maratonu 45 km – z całkowitym wzniesieniem terenu powyżej 2000 m n.p.m. Jest co wspominać!

 DFBG i Lądek Zdrój

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) to fenomenalne 4-dniowe wydarzenie, które w tym roku odbyło się już po raz dwunasty. W imprezie udział wzięło ponad 5000 uczestników, startujących na 9 trasach o różnej długości od 10 km do 240 km. Trasy DFBG przebiegają przez przepiękne tereny Ziemi Kłodzkiej. Poza zmaganiami na trasach, w miasteczku było głośno – odbywały się spotkania ze sportowcami, koncert, expo z udziałem dziesiątek wystawców oraz przybywały setki kibiców towarzyszących uczestnikom na starcie oraz mecie.

Wydarzenie to kusiło mnie od kiedy o nim usłyszałam, a było to kilka lat temu za sprawą Piotra Hercoga i jego “Ultrabiografii”. Totalnie inspirująca lektura, jak i historia niezwykłego człowieka – od zawsze związanego z górami i skałami! To właśnie Piotr zainicjował powstanie Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich i do dziś aktywnie angażuje się w jego organizację m.in. jako Prezes Fundacji Maratony Górskie.

Udział w festiwalu

Zanim jednak znalazłam się na trasie Złotego Maratonu, przepracowałam nieudany start w 10-tej edycji festiwalu. Dwa lata później, przyjechałam można by rzec “wyrównać rachunki”. W 2022 roku stanęłam na linii startu Złotego Półmaratonu 21 km – przygotowana, a jednak po odliczeniu 10, 9, 8, … 1, nadal stałam w miejscu. Nie ruszyłam.

Tamtego dnia wszystko poszło na opak. Późny przyjazd na Ziemię Kłodzką, nieprzespana noc – wówczas jeszcze w roli mamy karmiącej piersią, wczesna pobudka, zmęczenie. Chyba głowa odpuściła już nocą, ale chciałam nadal wierzyć, że może mi się udać. Do Lądka dojechaliśmy zdecydowanie za późno, w biegu odbierałam numer startowy – podczas drzemki syna w aucie. Maciej znalazł miejsce parkingowe daleko od centrum wydarzenia, tam też dobiegłam, aby nakarmić dziecko. Karmiłam nadal 10 min przed rozpoczęciem biegu. Potem już tylko rodzinny „sprint” do strefy startowej, brak czasu na rozgrzewkę, odpowiedniego nawodnienia i przede wszystkim – nastawienia. Odliczanie… i łzy! Nie pobiegłam, nie miałam siły, to nie ten czas!

Przez kolejne dwa lata wiele się zmieniło. Tym razem, wybrałam dwukrotnie dłuższy dystans, a nasz już 3-letni syn kibicował mi na punkcie odżywczym oraz witał na mecie! Na taki dzień czekałam – ale po kolei…

Ultra dystanse na DFBG

DFBG oferuje niesamowity przekrój dystansów do wyboru. Długość trasy to jedno, warto spojrzeć na całkowite wzniesienia i spadki. W tym roku można było wybierać spośród 9 tras: 240 km, 130 km, 110 km, 68 km, 45 km, 33 km, 21 km, 15 km, 10 km.

Długo zastanawiałam się nad doborem dystansu do własnych możliwości. Nie trenowałam pod konkretną trasę – choć sporo czasu spędzałam na górskich szlakach, w tym 250 km wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim z Ustronia do Krynicy Zdrój, oraz na macie – ćwicząc siłowo z obciążeniem.

Tym razem nie rozpisałam planu treningowego ani nie korzystałam ze wsparcia trenera. Plan był dość prosty – spróbować czegoś nowego, dobrze się bawić, sprawdzić swoje możliwości. Na bicie własnych rekordów przyjdzie jeszcze czas, tak zakładam.

Biorąc pod uwagę, że jeszcze w maju tego roku pokonywałam 20-35 km dziennie w całkiem dobrym tempie, mając na plecach około 13 kg przez 12 dni ciągiem – stwierdziłam, że chcę spróbować czegoś więcej niż 21 km. Nigdy wcześniej nie pobiegłam więcej niż półmaraton i dłużej niż 2 godziny. A jednak postanowiłam zmierzyć się z ultra, czyli dystansem powyżej maratońskiego. Teraz rozumiecie dlaczego piszę o niespodziewanym ultra – pomimo, iż planowałam wziąć udział w festiwalu, to jednak decyzja o dystansie zapadła dopiero w trakcie wędrówki szlakiem długodystansowym.

Trasa Złotego Maratonu

Start i meta mojego Złotego Maratonu znajdowały się w Lądku-Zdrój – w Parku Zdrojowym przed Domem Zdrojowym “Wojciech”. Trasa o długości 45 km zakładała około 2040 m całkowitego wzniesienia terenu. Nieprzypadkowo używam zwrotu “zakładała” – trzymałam się liczby podanej na stronie wydarzenia, chociaż trasa wprowadzona na mapę wskazywała na 1000 m przewyższenia więcej. Praktycznie każda mapa online przedstawiała inną wersję przewyższenia – zatem do końca nie byłam pewna, co mnie czeka. Czas przewidziany przez organizatorów na pokonanie trasy to 10 godzin, włączając w to postoje na punktach odżywczych.

Pomoc na większości trasy była niedozwolona, jednak wyznaczono dwa punkty, na których mogliśmy liczyć na support bliskich. Z moją rodziną umówiłam się w lokalizacji oznaczonej jako B2 – Złoty Stok – Złoty Jar. Był to punkt z przekąskami zimnymi, zupą oraz wodą i izotonikiem. Nie wiedząc co dokładnie będzie serwowane w tychże punktach, poprosiłam moich bliskich o makaron w termosie, ulubiony izotonik arbuzowy, wafle i batony energetyczne w celu uzupełnienia zapasów. Zwyczajnie ciężko było mi z góry założyć jaką ilość batonów i żeli będę potrzebować na trasie. Upalny dzień powodował u mnie niechęć do jedzenia, najłatwiej przyswajalne okazały się żele na bazie miodu i soli. Wizyta rodziny wpłynęła znacznie na czas mojego postoju, z zakładanych 5-10 minut na każdy taki punkt, wyszło ponad pół godziny w tym jednym. No cóż… miło się siedziało, rozmawiało i bawiło z synem. A to dopiero 24. kilometr na trasie.

Punkt odżywczy B2 – Złoty Stok

Jeszcze 20 km przede mną

Do tego momentu biegło mi się bardzo dobrze, nie odczuwałam podejść i zbiegów w nogach, temperatura też była znośna gdyż większość trasy poprowadzona została leśnymi ścieżkami. Niemniej, po 30. km zaczęły boleć mnie stopy, a dokładniej powięzi podeszwowe u obu stóp. Ten ból towarzyszył mi także pod koniec wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim. Jak widać, miesiąc to za mało na “regenerację”. Czułam, że dam radę przebiec 45 km, ale w nieco niższym tempie. Doszedł skurcz w dużym paluchu, pierwszy raz w życiu coś takiego poczułam. Rozchodziłam, minął szybko. Ponadto temperatura rosła i było coraz bardziej duszno w porze popołudniowej. Ostatnie kilometry to spadek terenu – na szczęście. Udało się jeszcze przyspieszyć na końcówce i zmieścić w 8 godzinach, pomimo dość długich postojów przy bufetach.

Zbliżając się do końca biegu, liczyłam bardzo na spotkanie z rodziną na mecie. Z doświadczenia wiedziałam, że może akurat wypaść drzemka naszego małego człowieka. Ku mojemu zaskoczeniu, wyspał się  w drodze do Lądka-Zdrój, i czekał u taty na rękach przy trasie – 200 m od mety. Usłyszałam ich szalone okrzyki kiedy przebiegałam tuż obok, a następnie zachwyt innych kibiców. Kiedy się odwróciłam, zorientowałam się, że biegną za mną do mety. Coś pięknego – dalej już biegłam płacząc ze szczęścia i wzruszenia.

Meta z synem, Lądek-Zdrój

Organizacja DFBG i punkty odżywcze

DFBG to jedno z lepiej zorganizowanych wydarzeń biegowych, w jakich uczestniczyłam do tej pory. Mówiąc o organizacji, na myśli mam całokształt imprezy poczynając od informacji i zapisów na stronie wydarzenia, przez odbiór pakietów, miasteczko biegowe, pole namiotowe, prysznice, samo oznakowanie trasy, po wydarzenia towarzyszące jak np. koncert, prelekcje i zawody dla dzieci. Na taki festiwal przyjeżdżają całe rodziny, każdy znajdzie tam coś dla siebie.

Punkty odżywcze zostały świetnie rozmieszczone na trasie, średnio co 10-13 km. Mając w plecaku bukłak o pojemności 1L oraz bidon 250 ml, nie obawiałam się, że zabraknie mi wody. Uzupełniłam ją na drugim i trzecim punkcie, czyli kolejno po 24 km i 34 km. Poza płynami, punkty te oferowały różnorodne przekąski – arbuzy, banany, pomarańcze, żelki, orzechy, owoce suszone, wafle i inne słodycze. Ponadto, kieruję ukłony w stronę wolontariuszy, którzy odwalali kawał dobrej roboty – witali na punktach, uzupełniali szybko rozchodzące się owoce, pomagali w dolewaniu wody do bidonów, pytali o samopoczucie i generalnie wspierali uśmiechem i motywującym słowem. Dziękuję Wam!

Na wszystkich dystansach DFBG pomoc z zewnątrz na trasie jest niedozwolona. Wyłącznie na terenie wyznaczonych bufetów jest możliwość otrzymania wsparcia w postaci sprzętu, jedzenia i napojów. Za nieprzestrzeganie reguł, grozi kara czasowa lub dyskwalifikacja z zawodów.

Wyposażenie na trasie

Każdy zapisany uczestnik został poinformowany drogą mailową o wyposażeniu obowiązkowym oraz zalecanym w trakcie biegu. Niemniej, zapewne każdy z nas ma własne sprawdzone sprzęty i sposób ich pakowania. Mam i ja, choć jedynie na krótszych dystansach. Wiele jednak zależy od długości trasy, pory startu, ilości punktów odżywczych, jak i warunków pogodowych.

Wyposażenie obowiązkowe:

  • Kubek na wodę lub bidon (na punktach nie ma kubeczków jednorazowych)
  • Folia NRC
  • Numer startowy oraz chip
  • Telefon z  roamingiem

Wyposażenie zalecane:

  • Plecak lub nerka mieszcząca sprzęt
  • Czapka lub chusta wielofunkcyjna
  • Kurtka wiatroodporna
  • Pojemnik na wodę o pojemności min. 1L
  • Urządzenie GPS z wgraną trasą
  • Polisa ubezpieczeniowa od NNW

Ponadto na trasę zabrałam:

  • Kijki trekkingowe (biegowych jeszcze nie posiadam)
  • Okulary przeciwsłoneczne
  • Zapasowe skarpetki
  • Plastry
  • Żele x5
  • Batony x3
  • Chusteczki higieniczne
  • Słuchawki bezprzewodowe

Miasteczko festiwalowe i inne atrakcje

Miasteczko festiwalowe oferowało mnóstwo miejsca dla kibiców – były leżaki, dmuchane fotele jak i liczne atrakcje dla dzieci (animacje, spektakl teatralny, pierwsza pomoc – warsztat GOPR itp.). Organizatorzy pomyśleli o strefach – biegowym expo i gastronomicznej, a także o wystąpieniach prelegentów w muszli koncertowej. Tradycyjnie już, podczas DFBG odbywają się zawody Kids Trail – biegi dla dzieci, które rozgrywają się w ośmiu startach wg kategorii wiekowych oraz w klasyfikacji dziewcząt i chłopców.

Wsparcie

Od początku do końca czułam się zaopiekowana. Przede wszystkim, byłam spokojna mając wgraną trasę do zegarka oraz widząc częste jej oznakowania tasiemkami. Miałam pewność, że się nie zgubię.

Na start odwiózł i odprowadził mnie Maciej – co pozwoliło mi nie myśleć o całej logistyce i miejscu parkingowym, a jedynie skupić się na zabraniu wszystkich potrzebnych akcesoriów i rozgrzewce przed 8:00. W tym miejscu nie mogę pominąć ukochanej cioci, który wtuliła się do naszego synka o poranku, dzięki czemu mogliśmy wyjechać razem o 6:00.

Biegnąc, liczyłam kilometry do spotkania z bliskimi w drugim punkcie odżywczym. Ta myśl totalnie mnie napędzała – i to nie za sprawą czekającego na mnie ciepłego posiłku. Tak bardzo się spieszyłam, że dobiegłam godzinę wcześniej niż zakładałam – stąd pospieszyłam rodzinę poprzez nagrywanie im wiadomości głosowych co 5 km. Następnym razem wykupię opcję wirtualnego śledzenia na trasie, podobno takowa istnieje. W punktach odżywczych, zaopiekowano się moim żołądkiem, jak i uzupełnieniem płynów. Byłam pod wrażeniem liczby zaangażowanych wolontariuszy, panującej tam atmosfery, jak i wyposażenia bufetów.

O mecie już wspominałam, ale powtórzę bo do dziś napływają mi łzy do oczu kiedy myślę o tej chwili. To niesamowite uczucie kiedy pokonujesz własne bariery, spełniasz marzenia, a w tym wszystkim towarzyszą Ci najbliższe osoby!

Fot. Małgorzata Telega
Fot. Małgorzata Telega

Tym razem poczułam siłę, sprawczość, totalną radość! Dokonałam tego. Nie przy pierwszy podejściu, ale to drugie było w odpowiednim dla mnie czasie – byłam gotowa!

Jeżeli wciąż wahacie się gdzie spróbować swoich sił w biegach trailowych – uwierzcie mi, że trudno będzie znaleźć porównywalne wydarzenie do DFBG. Tu jest magia!

Udostępnij:

Natalia Wielgopolan

Podróżniczka, góroholiczka, biegająca mama! Z wykształcenia magister filologii angielskiej i ekonomii. Pomimo codziennej pracy na etacie w korporacji, staram się żyć w równowadze między sferą zawodową a prywatną. Słucham własnych potrzeb i kieruję się wartościami, które wyznaję. Realizuję swoje pasje - wraz z rodziną. Piszę dla Was o naszych doświadczeniach :) Cześć!

4 komentarze

  1. Krzysiek says:

    Mam to szczęście, że znam Natalię osobiście. Crazy mama, fanka gór i fantastyczna osoba. Posty Natalii są bardzo inspirujące. Powodzenia na kolejnych zawodach i do zobacznia na … kawie:)

  2. Krzysiek says:

    Mam to szczęście, że znam Natalię osobiście. Crazy mama, fanka gór i fantastyczna osoba. Posty Natalii są treściwe i bardzo inspirujące. Powodzenia na kolejnych zawodach i do zobacznia na … kawie:)

  3. Paula says:

    Fajny i treściwy artykuł.
    A sam festiwal – tak potwierdzam, super event z fajną atmosferą. Po tegorocznym mam ochotę na więcej w przyszłym roku.

    1. Wielkie dzięki za motywujące słowa! O, totalnie czuję podobnie – jest ochota na jeszcze więcej w przyszłym roku! Wrócimy, do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *